poniedziałek, 19 maja 2014

238 - Cracovia Maraton 2014

To był maj ... To jest maj !
Wczoraj ukończyłem trzynastą edycję Cracovia Maraton i opisze trochę moje 4 godziny i 41 minut spędzonych na trasie.


Tuż przed startem.
Pogoda rewelacyjna , nie wiało , nie padało , niebo zachmurzone , temperatura około 13 stopni.

Wystartowaliśmy równo o 9:00 , tysiące biegaczy i jeden cel - ukończyć maraton w Krakowie ! 

Fantastycznie zobaczyć na trasie zawodników starszych od swoich rodziców , to kolejny przykład na to , że wiek to tylko wymówka . Życzę sobie aby w tym wieku biegać :)



Wiele osób walczyło o życiówki, ja już od 1,5 miesiąca wiedziałem , że nie poprawie swojego czasu na tym dystansie . 
Tak , jak wiecie miałem bardzo poważną kontuzję i miesiąc w ogóle nie mogłem prowadzić , żadnej aktywności.
Mój cel byl jeden - ukończyć maraton , czas sposób nie istotny :)



Znów to niewiarygodne uczucie  na starcie, emocję , adrenalina ! Nie da się tego opisać :)

Pierwsze kilometry upływały w tempie około 6 minut na kilometr, piękne widoki zabytkowych kamienic , kościołów .

Dziesięć kilometrów strzeliło, że niewiele z nich pamiętam ...


Później trasa zrobiła się bardziej pofałdowana , ale nadal biegło się bardzo przyjemnie :) 
Widok na Wawel i cały czas wzdłuż Wisły ! Wspaniale :)

Dwudziesty kilometr ... Dotarło do mnie , że trzeba zrobić jeszcze jedną taką samą pętle !
Byłem pod wrażeniem , że mam siłę w nogach , a przecież miesiąc nie biegałem i moje najdłuższe wybieganie po kontuzji to było 10 km ! 
Lecę dalej .


Do 25 km idealnie ... I zaczęły się schody ... Metoda ignorowania bólu zawiodła ... 
Na szczęście nie odezwała mi się kontuzja, też nie straciłem mocy ... 
Wydolnościowo też ok ... Nogi zmęczyły się ... Tak jak obawiałem się przed startem ...
Obciążałem bardziej zdrową nogę by uniknąć odnowienia kontuzji (psycha ) ...
niestety noga, która nie była używana przez miesiąc nie była na tyle silna aby dać rade przebiec cały dystans .

Wtedy do głowy przyszła mi metoda Galloway'a i zaczął się żmudny dla mnie marszobieg .
Obiecałem sobie , że nawet się jeśli będę musiał się czołgać dam radę dotrzeć do mety...

Na trasie widziałem się kilkakrotnie z Malwiną (Run for beauty and fun) i Mateuszem .



Trzydziesty kilometr !

Tutaj musiałem dotrzeć czekała na mnie Agnieszka 
( mój pilot podróży , prywatna pani fotograf , moja opieka medyczna gdyby nie ona nie byłoby tutaj tylu pięknych zdjęć - dzięki ! ;) ) 


Schłodziłem obolałe mięśnie i pobiegłem/pomaszerowałem dalej , przecież do mety tylko 12 km ;)

Między czasie Żaneta i Marcin (wcześniej) zabrali ze sobą na trasę ubiór na każdą pogodę :D


Padało tylko przez 5 minut i deszcz uratował samopoczucie , od 16 km robiło się strasznie duszno :)

Walka trwała , biegłem , maszerowałem, uświadomiłem sobie, że mimo tego, że miałem długa przerwę , cały czas jestem na trasie ! 
Wygrała tutaj silna psychika ...
Miałem więcej czasu na porozmawianie z innymi biegaczami i podziwianie walorów turystycznych Krakowa ...
Wisła na prawdę wylała ! :)

Czterdziesty kilometr - postanawiam że do końca będę biegł - realizuję plan - jest ciężko , daje radę .

Do mety pod górkę 


Tuż przed metą ... 


Mimo tego, że nie ma życiówki , mimo tego że całego dystansu nie przebiegłem , mimo bólu mięśni, 
mimo wszystkiego warto cieszyć się z tego , że dało się radę i warto się uśmiechać :)



42,195- po 4 godzinach i 41 minutach wbiegam na metę ! 

Radość , euforia - wspaniałe uczucie ... :)
Wspaniali kibice , wspaniała atmosfera , co do trasy bardzo męcząca psychicznie , 
zbyt duża powtarzalność miejsc w których się biegło , ale cóż "sorry , taki mamy klimat " ;)

Świeżo upieczony maratończyk (nie przez smoka wawelskiego ):


Kilka ciekawostek z trasy :

Gwiazdy też były na maratonie ;)



( Wszystkie zdjęcia autorstwa Agnieszki - jeszcze raz wielkie dzięki !!! :)  )

Tymczasem lecę się regenerować ;) 

Pozdrawaiam !

poniedziałek, 12 maja 2014

237 - kontuzję.

Są w życiu sytuację kiedy los daje nam w kość.
Pytanie czy to los , czy to przez nasze zaniedbania i negatywne myślenie.  

Chodzi o kontuzję ...
Każdy kto zajmuje się sportem otarł się o powyższy temat.
Otarcia , bóle mięśni, stłuczenia,  itp. ..
Kiedy jesteśmy wykluczeni z treningów i nie możemy nic robić, ważne jest aby nie dopuścić do siebie negatywnych myśli.
Zawsze trzeba myśleć optymistycznie ponieważ po każdej burzy wychodzi słońce (chyba że burza jest w nocy;) ).
Pozytywne podejście pomoże nam minąć najtrudniejszy czas w procesie rekonwalescencji:)  

A po wszystkim kiedy już wrócimy do treningów doceniać każdy przebyty metr ,
każdą minutę ,a przede wszystkim wyciągnąć wnioski i zniwelować przyczyny kontuzji. .. :-)

Człowiek uczy się całe życie!
Błędów nie popełniają tylko ludzie, którzy nic nie robią!  
Pozdrawiam.

poniedziałek, 5 maja 2014

236 - trzemeszeńskie rewiry

Majówka , majówka , a zimno jakby to odbywało się zimą ;)
Pogoda nie rozpieszczała ...
Koncert Sylwii Grzeszczak na propsie i pokaz laserów niczego sobie :)



Na następny dzień rozegrane zostały biegi na różnych dystansach i bieg główny na dystansie półmaratony ,
na który prawie zaspałem ... :D

Biegacze to jednak szalone społeczeństwo ;)



Dzisiaj po ponad miesięcznej kontuzji wróciłem do treningów , bardzo mi tego brakowało :)


Wracam do gry ;)

Podsumowując:
Dni Trzemeszna zaskoczyły mnie pozytywnie !
Mogę się jedynie doczepić, że organizator przeznaczył zbyt małe pieniądze na zamówienie pogody !
Koncert , obsługa , zabezpieczenie na najwyższym poziomie !

Doceniam i polecam , oczywiście czekam na kolejne wydarzenie tego typu :)